lutego 28, 2018

🐑 + 🦊 + 🦅 + ⚔ = 💥

🐑 + 🦊 + 🦅 + ⚔ = 💥

lutego 28, 2018

🐑 + 🦊 + 🦅 + ⚔ = 💥

Luty miesiącem książek młodzieżowych i fantasy! A miał być miesiącem westernów... Plany jednak uległy zmianie, więc fakt, że pojawiło się zakończenie trylogii Poszukiwaczka zmotywował mnie, żeby z całym tym cyklem się zapoznać. Słyszałam sporo pozytywnych opinii, więc z radością zaopatrzyłam się we wszystkie tomy, zakasałam rękawy, siadłam pod kocem (i kołdrą. W końcu jest prawie minus dwadzieścia stopni, a ja nie mam dachu nad głową. Bo jest tak zimno, że robotnicy zwiali... Koniec dygresji!) i gorzko się rozczarowałam.

Bycie Poszukiwaczką to największe marzenie Quin. Szkoli się do tego zajęcia od najmłodszych lat i nie może doczekać się chwili, gdy wypowie przysięgę i będzie mogła uratować świat. W końcu chronić to główna dewiza Poszukiwaczy, więc nic dziwnego, że właśnie taki cel jej przyświeca. Szkoli się razem z bardzo dalekim kuzynem Shinobu oraz Johnem, w którym kocha się z wzajemnością. Mogłoby się wydawać, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, jednak kiedy jej chłopak nie zdaje egzaminu na Poszukiwacza i nie może złożyć przysięgi wszystko się sypie. Gdy okazuje się, że nie wszystkim chodzi o szerzenie dobra, a ona tak naprawdę nie ma pojęcia o tym, jak powinno być nic już nie jest łatwe...

Wszyscy popełniamy czyny, których później żałujemy, Johnie. Problem w tym, jak je odwrócić.**

Oczekiwałam od Poszukiwaczki czegoś całkiem innego. Spodziewałam się świetnej książki młodzieżowej, w której niesamowity świat będzie łączył się z nieprzeciętnymi postaciami i zapierającą dech w piersiach fabułą. I może szczyptą romansu. Okazało się niestety, że jest to opowieść naprawdę przeciętna. Od początku wiedziałam, gdzie leży problem. Wszystko to, czego chciałam od tego cyklu psuł styl pisania Arwen Elys Dayton. Nie mogłam się wciągnąć przez dwie pierwsze części, a później naprawdę mocno męczyłam się podczas czytania Rozrywacza, gdyż sama byłam mocno rozdarta. 

lutego 27, 2018

🐙 DOŻYWOCIE + SZAŁAWIŁA + SIŁA NIŻSZA // MARTA KISIEL 👼

🐙 DOŻYWOCIE + SZAŁAWIŁA + SIŁA NIŻSZA // MARTA KISIEL 👼

lutego 27, 2018

🐙 DOŻYWOCIE + SZAŁAWIŁA + SIŁA NIŻSZA // MARTA KISIEL 👼

Każdy fan fantastyki i nie ignorujący polskich autorów nazwisko Marty Kisiel doskonale zna, albo chociaż kojarzy. Sama zwróciłam uwagę na nie najpierw ze względu na te cudowne okładki, które mi się od dawna na półce marzyły. Później zauważyłam, że jej książki zdobywają same pozytywne opinie, więc uznałam, że nie ma co coraz bardziej odwlekać nieuniknionego. Wzięłam do ręki Dożywocie - i z rozpędu Siłę niższą - i z zapałem zabrałam się do lektury. I, niech mnie Licho, tego się nie spodziewałam.

Konrad jest początkującym pisarzem, żyjącym gdzieś w wielkim mieście. Ciąży na nim wciąż widmo rozstania z dziewczyną i stąd postanowienie o przeprowadzce do świeżo odziedziczonego domu na odludziu. W testamencie też jest mały kruczek, bo razem z nieruchomością odziedziczył kilku dożywotników. Fakt, że jest nim na przykład anioł stróż w bamboszkach, wielki, kochający gotować, potwór czy - nomen omen - w połowie zmaterializowane widmo z zamiłowaniem do wierszy. Jako mężczyzna z chronicznym brakiem odpowiedzialności jest przerażony i od razu planuje odwrót taktyczny. Mieszkanie w mieście jednak już znalazło lokatora, więc pozostaje mu jedynie pogodzić się z obecną sytuacją i zaopiekować się tym wszystkim, co zwaliło mu się na głowę.

No cóż, jak się ma miękki kręgosłup, to trzeba mieć twardą dupę.*

Największym plusem tego cyklu są bohaterowie. Marta Kisiel dała mocno popłynąć wyobraźni podczas tworzenia ich i chociaż Konrad to całkowicie przeciętny facet z niskim poziomem tolerancji, to pozostali domownicy Lichotki koło przeciętności jedynie przechodzili. Najbardziej polubiłam Licho, alleluja. Nie mogłam przestać uśmiechać się na myśl o nim, bo jest to anioł naprawdę uroczy. Kto by nie chciał stróża z zamiłowaniem do sprzątania? Już sam fakt, że Konrad nie potrafił dostrzec tego, co w Lichu siedzi i pomijał całkowicie jego - onego? - uczucia wprawiał mnie w bardzo zły humor. Nie potrafiłam zrozumieć jak wielkim egoistą trzeba być, by nie zważać na sto pięćdziesiąt centymetrów anioła w bamboszkach. Nie dbać o jego potrzeby i nie zwracać uwagi, czy czegoś mu brakuje...

lutego 26, 2018

💜 PRZED PREMIERĄ: PROMYK SŁOŃCA // KATARZYNA MICHALAK ⛅

💜 PRZED PREMIERĄ: PROMYK SŁOŃCA // KATARZYNA MICHALAK ⛅

lutego 26, 2018

💜 PRZED PREMIERĄ: PROMYK SŁOŃCA // KATARZYNA MICHALAK ⛅

Jako młoda dziewoja bardzo lubiłam książki Katarzyny Michalak. Uważałam je za coś niesamowitego. Spora dawka poczucia humoru, łezkę można było uronić, w jakimś drwalu się zakochać. Z czasem jednak zaczęłam od romansów, obyczajówek i co za tym idzie od Michalak stronić. Wkręciłam się w fantastykę i klasykę przez co większość innych gatunków przestało dla mnie istnieć. Luty to tak marny miesiąc dla mojej psychiki, że nie miałam siły oprzeć się czemuś lekkiemu, niewymagającemu myślenia. Zobaczyłam nazwisko na okładce, małą dziewczynkę na tle fioletowych kwiatków i uznałam, że to będzie coś dobrego. I popełniłam dwa błędy. Pierwszym z nich był fakt, że nie zwróciłam uwagę na fakt, że to drugi tom cyklu. Drugim było to, że ja na Michalak jestem już za stara. Nie jestem już naiwna.

Nataniel na małej mazurskiej wsi czuje się nareszcie jak w domu. Osiągnął spokój i stara się uporać z pojawiającym się bólem nogi, który pozostał mu po wypadku w górach. Postanowił też zaopiekować się Emilką - córką kobiety, którą kochał nad życie i mimo wszystko. Nie może też przestać myśleć o dziewczynie, którą uratował w pewną wigilijną noc, kiedy właśnie stracił całkowitą sprawność. Gdy Oliwia staje w drzwiach w poszukiwaniu Marty, swojej matki, wzroku nie może od niej oderwać. Ona - przez długie lata myśląc, że jej wybawiciel zginął - jest zachwycona widokiem przystojnego Nataniela. Godząc się z Martą, mamą, daje kobiecie przy tym mnóstwo szczęścia. Mało kto spodziewa się, że Oliwia wcale nie interesuje się swoją rodzicielką, a Nataniel to dla niej kolejna przygoda...

Wiesz, chłopcze, są różne rodzaje samotności. Samotność we dwoje, gdy budzisz się każdego ranka u boku kogoś, kto staje się coraz bardziej obcy... Samotność w tłumie, gdy żyjesz otoczony ludźmi, których nie interesujesz i którzy także tobie są obojętni... Samotność z wyboru, gdy uciekasz przed światem do leśnej głuszy, jak moja chata, dworek Marty czy ranczo Sodarowa...

Zacząć powinnam od głównego bohatera, jakim jest Nataniel, jednak nie mogę sobie darować oblania Oliwii wiadrem wody, którą wcześniej ktoś umył podłogę po ciężkim remoncie. Jest to dziewczyna tak pusta i głupia, że nie da się przejść obok niej obojętnie. Trzeba ją chociaż w kostkę kopnąć ze dwa razy. Jest tak wielką egoistką, że nie przejmuje się, iż zabiera matce ostatnie pieniądze, nienawidzi jej bez żadnego powodu i niszczy wszystko ze zwykłej złośliwości. Pod koniec książki myślałam już, że wyrwę z Promyka słońca wszystkie strony, na których się ona pojawia. Ot tak, ze zwykłej złośliwości. 

lutego 25, 2018

❆ PAN LODOWEGO OGRODU, TOM 3 // JAROSŁAW GRZĘDOWICZ ❆

❆ PAN LODOWEGO OGRODU, TOM 3 // JAROSŁAW GRZĘDOWICZ ❆

lutego 25, 2018

❆ PAN LODOWEGO OGRODU, TOM 3 // JAROSŁAW GRZĘDOWICZ ❆

Nie spodziewałam się, że ten rok będzie rokiem fantastyki. Dzięki serii Mistrzowie polskiej fantastyki średnio co dwa tygodnie od połowy stycznia mam przyjemność zapoznawać się z cyklem Pan Lodowego Ogrodu, Jarosława Grzędowicza. Już kiedyś miałam ochotę na tę serię, jednak ciężko było mi się do niej zabrać. Nie miałam pojęcia, że w tym roku zwyczajnie pochłonę całą i to już na samym początku 2018. Choć początek przygody z tym autorem był marny, to z każdym kolejnym tomem zaczynam dostrzegać, co tych wszystkich ludzi tak w Panu Lodowego Ogrodu kreci. Być może to nie będą książki mojego życia - ten tytuł dawno już sobie zawłaszczyły te od Sandersona - to cieszę się, że poszerzyłam swoje horyzonty i nie mogę się już doczekać, jak wszyscy Mistrzowie polskiej fantastyki staną u mnie na półce.

Po raz kolejny nie zdradzę Wam nic z fabuły, gdyż rozkręciła się ona na tyle mocno, że nie umiałabym zaczynając o niej mówić nie zdradzić po prostu wszystkiego. Ten tom jest na tyle kluczowy, że tutaj już wszystko zaczyna się łączyć, chociaż bohaterowie wciąż kluczą i sami nie wiedzą do końca, co powinni zrobić. Vuko ślepo podąża za narzuconym mu przez ziemskich szefów celem, a Filar czołga się do przodu z nadzieją, że trafi jak ślepa kura w ziarno i zrozumie, co właściwie jest tym jego przeznaczeniem.

Witajcie, wędrowcy morza! Witajcie ci, którzy szukacie swojego miejsca, bowiem je znaleźliście! Witajcie w Lodowym Ogrodzie, którzy przygarnie każdego i da każdemu to, co utracił!

Postaci bardzo się rozwijają i to jest chyba drugi największy - zaraz po fabule - plus tego cyklu. Vuko stracił trochę z mojej sympatii, gdyż irytuje mnie już powoli jego pracoholizm i ślepe gnanie za zadaniem, z którym przybył na tę planetę, do tego świata. Ja na jego miejscu rzuciłabym już to wszystko w pierony, skoro tak czy inaczej ci, których miał uratować, ratowani wcale nie chcą być. A ci, co może i by chcieli dawno nie żyją. Wsiadaj do swojej rakiety, Vuko, bierz Cyfral pod pachę i daj sobie z tym spokój. Powtarzałam mu to przez całą lekturę tomu trzeciego, jednak uparcie nie chciał mnie słuchać.

lutego 23, 2018

SZAMANKA OD UMARLAKÓW // MARTYNA RADUCHOWSKA 👻

SZAMANKA OD UMARLAKÓW // MARTYNA RADUCHOWSKA 👻

lutego 23, 2018

SZAMANKA OD UMARLAKÓW // MARTYNA RADUCHOWSKA 👻

Szamanka od umarlaków to nie jest powieść, którą od dawna chciałabym przeczytać. Nazwisko Martyny Raduchowskiej intrygowało mnie czasami, jednak nie spodziewałam się, że pewnego dnia od tak postanowię ową Szamankę od umarlaków przeczytać i zrobię to w kilka godzin. Autorka już od pierwszych stron pokazuje, że potrafi zabijać poczuciem humoru i pisze książki na najwyższym poziomie. To książka idealna na zły humor, a nawet zły tydzień. Koniec końców to właśnie Ida ma Pecha. A właściwie to Pech ma Idę. 

Ida Brzezińska pochodzi ze znakomitego rodu czarodziejów. Rodzice jednak są pewni, że nie ma za grosz magicznej mocy, chociaż dzień w dzień próbują podstępem zmusić ją do ujawnienia jakiegoś daru. Ona jednak ma inne plany na życie. Ma zamiar wyjechać na studia do Wrocławia i nic jej w tym nie przeszkodzi. Ani upierdliwi rodzice, ani fakt, że raz na jakiś czas nawiedzi ją jakiś duch. Ucieczka z domu okazuje się łatwiejsza, niż się spodziewała. Na każdym kroku prześladują ją jednak duchy i w końcu trafia do ciotki, do której od początku planowali wysłać ją rodzice. Bycie medium to nie jest bułka z masłem szczególnie wtedy, gdy wcale się tym medium nie chce być.

Dar jest jak topielec. Zawsze tam będzie i choćbyś nie wiem jak starała się go utrzymać w tajemnicy, ukryć przed światem, nie myśleć o nim, zapomnieć, któregoś dnia wypłynie na powierzchnię. 

Zacznijmy od tego, że Martyna Raduchowska miała doskonały pomysł na kreacje świata. Wcześniej jedyną szamańską serią jaką czytałam była ta Anety Jadowskiej. Zarówno Szamański blues jak i Szamańskie tango niesamowicie mocno mi się podobały i dlatego z ogromnym zapałem zabrałam się do Szamanki od umarlaków. Chociaż to, co robi Witkac jest bardzo podobne do umiejętności Idy, to różnią się oni praktycznie wszystkim. Rzeczywistość, w której porusza się Ida, jest czymś cudownym. Duchy, magia, demony. Całość sprawia, że chce się czytaj więcej i więcej. 

lutego 22, 2018

⭐ BIEG DO GWIAZD // DOMINIKA SMOLEŃ ⭐

⭐ BIEG DO GWIAZD // DOMINIKA SMOLEŃ ⭐

lutego 22, 2018

⭐ BIEG DO GWIAZD // DOMINIKA SMOLEŃ ⭐

Nie jestem zbyt wielką fanką książek, których fabuła opiera się głównie na chorobie. Po Gwiazd naszych wina, Greena, pojawiło się na rynku ich naprawdę ogromna ilość i przyznam, że nie mogłam już na nie patrzeć. Jestem zdania, że o chorobach mówić trzeba i oswajać je w ten sposób, jednak co za dużo to nie zdrowo. Wahałam się chwilkę z przeczytaniem Biegu do gwiazd właśnie z powodu tematyki. Nie byłam pewna jak ją przyjmę i czy będę w stanie w ogóle odczuć jakąkolwiek przyjemność z czytania o nieuleczalnych problemach zdrowotnych. Postanowiłam jednak dać tej lekturze szansę. 

Życie Ady nie było łatwe. Diagnoza, którą usłyszała od lekarzy, stała się dla niej praktycznie wyrokiem śmierci. Mnóstwo osób żyje z cukrzycą i radzi sobie doskonale, jednak dziewczyna jako wciąż dziecko nie umiała poradzić sobie z tą świadomością bez pomocy rodziców, którzy nagle usunęli ją ze swojej drogi zajmując się jej siostrą. Zdrową siostrą. Ada zamykała się w sobie, próby samobójcze i depresja nie były już dla niej obce. Po opuszczeniu szpitala psychiatrycznego i powrocie do domu, gdzie nikt tak naprawdę jej nie chce, dowiaduje się o śmierci babci, która jako jedyna starała się ją wspierać. Starsza pani zostawiła dla niej list, w którym prosi ją o jedno. Ada przez miesiąc ma spróbować cieszyć się życiem. Jeśli jej się nie uda może dołączyć do zmarłej kobiety.

Czasami chciałabym być wiatrem. Wolna, ulotna, niewidzialna. Wyzwolona, impulsywna, naiwna. Wiatr był siłą, niepowstrzymaną potęgą. Chciałam być jak on. Może wtedy moje życie inaczej by się potoczyło?

W historię Ady udało mi się wciągnąć naprawdę szybko, czego się nie spodziewałam. Zwykle ostrożnie podchodzę do bohaterek z problemami psychicznymi, gdyż jestem bardzo podatna na wpływy takich i sama później muszę zmagać się z depresyjnymi myślami. Osobiście uważam, że cukrzyca - zarówno typ I jak i II - to choroba z którą da się żyć i współpracować. Domyślam się jednak, że dziewczynka, która dopiero zaczyna dorastać, nie jest w stanie poradzić sobie samotnie z takim obciążeniem. W realnym świecie często jest odwrotnie. Zdrowie dzieci są pomijane, a cała uwaga rodziny skupia się na tym chorym. Trzeba docenić Dominikę Smoleń, że pokazała też całkiem inną sytuację. Z takim stosunkiem rodziny do choroby spotkałam się po raz pierwszy, podobnie jak z tak dużą ilością informacji o cukrzycy i życia z nią.

lutego 20, 2018

🌞 SŁOŃCE UMIERA I TAŃCZY + SZEPTY STEPOWE // EWA CIELESZ 🎨🖌

🌞 SŁOŃCE UMIERA I TAŃCZY + SZEPTY STEPOWE // EWA CIELESZ 🎨🖌

lutego 20, 2018

🌞 SŁOŃCE UMIERA I TAŃCZY + SZEPTY STEPOWE // EWA CIELESZ 🎨🖌

Luty nie jest dobrym miesiącem, więc postanowiłam, że będę czytać tylko to, co sprawia mi przyjemność i nie wymaga zbytniego zaangażowania, jeśli chodzi o złożoność fabuły. Postawiłam na lekkie fantasy i książki obyczajowe, co całkiem dobrze mi zrobiło. Oczywiście nie obyło się bez klasyki i też cięższych historii, gdyż nie byłabym sobą, gdybym tak całkiem poszła na łatwiznę. Za Słońce umiera i tańczy i kontynuację tego nie zabrałabym się, gdyby nie moja potrzeba odsapnięcia od świata. Z góry założyłam, że mamy tutaj do czynienia ze zwykłym, przeciętnym romansem i pomyślałam sobie, że to będzie dobry wybór. Klimat szybko mi uświadomił, że bardzo się mylę. 

Jagoda jest młodą artystką mieszkającą w Krakowie. Jej rodzinie nie brakuje pieniędzy, jednak ona zarabia malując i niczym się nie martwiąc. Kiedy rodzice informują ją, że na dwa lata Ameryki Południowej nie martwi się o swój los. Dostaje wyremontowane mieszkanie po babci, pieniądze na czarną godzinę i szczęśliwa zaczyna nowe, dorosłe, życie. Kiedy na jej drodze staje uliczny muzyk, na własny użytek nazywa go Dymitrem i nie może przestać o nim myśleć. Szybko okazuje się, że mężczyzna nie ma nic przeciwko z bycia dla niej Dymitrem i dziewczyna zaprasza go do swojego serca, życia i mieszkania...

Choroby nie można oswoić, zwłaszcza takiej, która wprowadza cię do celi śmierci.*

Zacznijmy od tego, że Jagoda jest po prostu głupia. Nie potrafię inaczej nazwać tego, co myślę o niej. Widać, że chowana była pod kloszem i nie jest nauczona przez rodziców tego, co wie każe małe dziecko. Nie ufaj obcym, nie wpuszczaj ich do swojego domu i w ogóle nie bądź nieodpowiedzialna. Jagoda nie jest świadoma zagrożenia: Dymitr twierdzi, że kocha ją bez reszty to tak jest. Proste i nieskomplikowane. Nieważne, że - dosłownie - znalazła go na ulicy i wie o nim tylko tyle, że pochodzi z Mongolii i tak naprawdę nie ma na imię Dymitr. No i umie śpiewać. To wystarczający pakiet informacji, żeby zaciągnąć chłopa do domu, łóżka i jeszcze najlepiej przed ołtarz. Wszystkie te wydarzenia z obu części skłaniają do współczucia, jednak nie czułam tego. Dziewczyna sama sobie zgotowała ten los i dziwne, że nie skończyło się to gorzej.

lutego 17, 2018

💀 UPIÓR RODU CANTERVILLE'ÓW // OSCAR WILDE 👻

💀 UPIÓR RODU CANTERVILLE'ÓW // OSCAR WILDE 👻

lutego 17, 2018

💀 UPIÓR RODU CANTERVILLE'ÓW // OSCAR WILDE 👻

Jakiś czas temu czytałam Portret Doriana Graya, Oscara Wilde'a. Nikogo chyba nie zaskoczy fakt, że byłam zachwycona. Styl pisania tego autora uderzył w moje czułe struny i nie mogłam się oderwać, jak szalona zaznaczając masę cytatów. Dwa lata musiały minąć, zanim zdecydowałam się powrócić do twórczości Wilde'a i sprawdzić, czy inne jego książki są równie cudowne, jak Portret. Nie wiedziałam, za co właściwie się zabrać, więc wrzuciłam nazwisko autora w allegro i wybrałam coś, co mnie najbardziej zaciekawiło. Bardzo byłam zdziwiona, gdy otworzyłam paczkę i znalazłam w niej tak cienką pozycję, która przypomina raczej broszurki rozdawane przez lekarzy niż książkę samą w sobie. Jeszcze większą konsternację zbudził fakt, że wnętrze zawiera nie tylko Upiora rodu Canterville, ale również jeszcze jedno opowiadanie, od którego rozpoczyna się ten cały zbiorek, Zbrodnię lorda Artura Savile'a

Na przyjęciu u lady Windermere pojawił się również jej nowy ulubieniec, chiromanta Podgers. Mężczyzna czytając z dłoni potrafi przewidzieć przyszłość, jak i przytoczyć przeszłość i teraźniejszość. Spora część gości jest zainteresowana owym człowiekiem, a sama lady prosi go, by wyczytał coś z rąk niektórych. Lord Artur Savile sam upomina się - z ciekawości - chcąc poznać swoje losy, gdyż niedługo się żeni. Chiromanta blednie widząc je i odmawia wyznania prawdy. Słono kosztuje lorda informacja, że oto on sam kogoś zamorduje. Przerażony Artur prędko dochodzi do siebie i stwierdza, że lepiej szybko załatwić nieuniknione i w spokoju wziąć ślub. Teraz tylko trzeba znaleźć ofiarę...

Historia ta przypomina niesamowicie o Zbrodni hrabiego Neville'a, Amelie Nothomb. Jeśli autorka nie wzorowała się na krótkiej opowiastce Wilde'a, to na pewno kiedyś już ją czytała i została jej w głowie, co by mnie wcale nie zdziwiło. Opowiadanie o lordzie Arturze jest krótkie, ale zawiera w sobie i przesłanie i sporą dawkę humoru. Charakter Artura jest czymś genialnym. Mężczyzna z góry zakłada niezmienność losu, więc decyduje się popełnić czyn najgorszy z najgorszych i odebrać komuś życie. Podchodzi do tego, jakby to było coś całkowicie przeciętnego, a to, jak wybiera ofairę zwala z nóg. Nie można się nie zaśmiać, chociaż - jakby nie było - chodzi tutaj o życie ludzkie. Patrząc jednak na morderstwo z perspektywy Artura odebrałam to jako nic niezwykłego, co pokazuje tylko, jak Wilde swoją literaturą potrafi zmieniać człowieka podczas czytania. Gdy uwolniłam się już spod czaru Zbrodni lorda Artura Savile'a dostrzegłam to i aż ciarki przeszły mi po plecach.

lutego 15, 2018

O TYM, JAK POKONAŁA MNIE „ŚMIERĆ NA KREDYT” 💀

O TYM, JAK POKONAŁA MNIE „ŚMIERĆ NA KREDYT” 💀

lutego 15, 2018

O TYM, JAK POKONAŁA MNIE „ŚMIERĆ NA KREDYT” 💀

Nie ma łagodności na tym świecie, Gwendorze! Jest tylko Baśń! Wszystkie królestwa świata kończą się w marzeniu!

Z Luisem-Ferdinandem Celinem wiązałam naprawdę spore nadzieje i kiedy upatrzyłam sobie jeden napisany przez niego tytuł postanowiłam go zdobyć. Kiedy już się to udało i Śmierć na kredyt wylądowała u mnie - razem z Kobietą w bieli - szybko postanowiłam się za nią zabrać. Wahałam się przez chwilę, czy nie zacząć od mojej drugiej nowości, jednak ciekawość sprawiła, że to Celine zyskał sobie pierwszeństwo. Zainteresowałam się tym autorem po lekturze Szmiry, Bukowskiego. Pokazał on tam postać tego autora jako kogoś, kogo nie może dopaść Pani Śmierć i wywnioskowałam z tego, że jego twórczość jest ponadczasowa. Dwa lata zabrało mi wybranie jego powieści do przeczytania i ostatecznie stanęło na drugiej, która została wydana. Być może powinnam wybrać coś nowszego, jednak kto by się spodziewał, że to się tak potoczy...

Sam początek wydał mi się naprawdę intrygujący i przez pierwsze sto stron przeleciałam jak rakieta. Nie wiedziałam o tej powieści za dużo, więc lektura była dla mnie niemałą niespodzianką. Kiedy czytanie stało się męczące i nużące odkryłam, że historia zawiera w sobie sporo wątków autobiograficznych. Nie zmieniło to jednak mojego podejścia do Śmierci na kredyt i czytało mi się ją coraz gorzej. 

lutego 12, 2018

BIAŁY KIEŁ // JACK LONDON 🐺

BIAŁY KIEŁ // JACK LONDON 🐺

lutego 12, 2018

BIAŁY KIEŁ // JACK LONDON 🐺

Odkąd pamiętam jestem ogromną fanką wilków. Są moimi ulubionymi zwierzętami i marzy mi się, że kiedyś jednego sobie oswoję. Wiadomo, że Dzikość siedzi w każdym i pozbyć się jej nie da, jednak nadzieja nadzieją. Z drugiej strony nie chciałabym zabierać żadnemu wilkowi wolności i to sprawia, że nie wędruję po lasach w poszukiwaniu porzuconego szczenięcia z nadzieją na zostanie wilczą mamą. Bardzo mnie cieszy fakt, że wydawnictwo Zysk postanowiło wznowić Białego Kła, Jacka Londona. Postanowiłam sobie, że w tym roku przeczytam tę powieść i udało się. Co więcej jestem naprawdę zadowolona i nie dziwi mnie fakt, że ta historia ma już ponad sto lat, a dalej jest popularna. 

Dziewiętnasty wiek. Kanada. Tutaj poszukiwacze złota i przygód uczą się żyć w zgodzie z naturą i są świadomi tego, że w czasie wielkiego głodu, mogą stać się pożywieniem dla zdesperowanych wilków, które muszą wykarmić swoje potomstwo i nie pozwolić im zginąć z głodu. W takiej właśnie sytuacji znalazła się wilczyca, która urodziła właśnie kilkoro szczeniąt, a głód sprawia, że zostaje tylko jeden - mała, szara, kopia ojca.

Prawo brzmi: zjeść lub zostać zjedzonym. 

Biały Kieł - jak nazwany został przez ludzi - jest w trzech czwartych wilkiem, w jednej czwartej psem. Uczy się tego, jak przeżyć w lesie, jak polować. Towarzyszymy mu od pierwszych chwil na świecie i razem z nim poznajemy życie w północnych warunkach. Otoczenie jest przedstawione bardzo plastycznie i do tej pory jak zamknę oczy widzę te lasy, indiańskie namioty i skradającego się Białego Kła. Nie wiem, czy Jack London był w miejscach, które opisuje, jednak wyszło mu to doskonale i pod tym względem można się Białym Kłem zachwycać. 

lutego 10, 2018

PAN LODOWEGO OGRODU, TOM 2 // JAROSŁAW GRZĘDOWICZ 🌳

PAN LODOWEGO OGRODU, TOM 2 // JAROSŁAW GRZĘDOWICZ 🌳

lutego 10, 2018

PAN LODOWEGO OGRODU, TOM 2 // JAROSŁAW GRZĘDOWICZ 🌳

Ponad dwa tygodnie temu po raz pierwszy spotkałam się z Jarosławem Grzędowiczem. Pierwszy tom Pana Lodowego Ogrodu mnie nie zachwycił. Spodziewałam się czegoś całkiem innego. Uznałam, że nie ma co się zniechęcać - grunt to nastawienie - i zabrałam się za drugi tom od razu, gdy do mnie dotarł. Mnóstwo osób pisało mi, że jeśli początek mi się nie spodobał to nie wróżą mi po następnych częściach nic dobrego, a okazało się, że kontynuacja zmieniła całkowicie mój światopogląd na twórczość Grzędowicza i ten cykl.

Bohaterowie - za przeproszeniem - wciąż są w pupie. Grzędowicz ich nie oszczędza i to nie przypadek, że tym razem nie informuję Was o zarysie fabuły. Zakończenie tomu pierwszego zwala z nóg i jest powodem, dla którego po kontynuację chwyciłam. Nie mam zamiaru zdradzać na ten temat nic, gdyż być może i Was - jeśli pierwszą częścią nie byliście zachwyceni - skusi to do dalszej lektury. Gdyby nie to, że sięgnęłam po Pana Lodowego Ogrodu, tom 2 żyłabym w nieświadomości, ile jeszcze do przekazania ma Grzędowicz. Stopniowo buduje on napięcie, którego później nie sposób się pozbyć, gdyż nie jest on zbyt chętny, żeby je rozładować.

Własna śmierć oglądana z bliska wydaje się cuchnąca, pospolita i bolesna.

Vuko Drakkainen stał się teraz trochę zagubiony i odebrałam go dużo lepiej, niż wcześniej. Nie mogę jednak powiedzieć, że pałam do niego miłością i przejmuję się jego losem, bo jeśli chodzi o postaci to są mi praktycznie wszystkie obojętne. Polubiłam jedynie personifikację Cyfrala, która tak mocno skojarzyła mi się z Syl z Drogi królów, Brandona Sandersona. Zapewne to jest powód, dla którego zapałałam do niej sympatią. 

lutego 07, 2018

➶ WINNETOU // KAROL MAY 🐻

➶ WINNETOU // KAROL MAY 🐻

lutego 07, 2018

➶ WINNETOU // KAROL MAY 🐻

Przygodę z westernami w lutym postanowiłam rozpocząć od Winnetou, Karola Maya. Wybrałam ją z mojej listy ot tak, bez żadnych dłuższych przemyśleń i zabrałam się za nią całkowicie bez oczekiwań. Po Na południe od Brazos ciekawa byłam, czy jestem fanką gatunku, czy tylko i wyłącznie tamtej pozycji. Winnetou zaczęłam czytać leżąc w szpitalu - przerwałam dla niej świetną Śmierć na kredyt, która całkowicie nie nadaje się do szpitalnych klimatów - i popłynęłam. Mogę więc teraz ze spokojem i ze stuprocentową pewnością powiedzieć: tak, jestem ogromną fanką westernów, Indian oraz Dzikiego Zachodu.

Old Shatterhand - nazwany tak nie bez powodu przez pewnego zasłużonego westmana - po raz pierwszy w życiu jest na Dzikim Zachodzie. Znalazł pracę jako nauczyciel i żyje spokojnie, przez nikogo nie nachodzony. Jedynie pewien stary mężczyzna uparcie nazywa go greenhordem, bardzo niedoświadczonym człowiekiem w tamtych czasach, przez co główny bohater czuje się zmuszony do udowadniania swoich umiejętności. A wydawać mogłoby się, że urodzony został po to, by żyć jako westman na Dzikim Zachodzie. Henry ma dla niego niespodziankę, która - choć początkowo go przeraża - okaże się dla niego niesamowitą przygodą.

Wolna wola to niebo dla człowieka, ale często i piekło. 

Old Shatterhand to jedna z tych postaci, które są we wszystkim najlepsze i którym wszystko wychodzi. Mimo to - o dziwo! - nie jest to irytujące i nie odrzuca od lektury, chociaż zwykle takie idealizowanie strasznie mnie wkurza i szybko mam ochotę rzucić książkę w kąt. Old Shatterhanda jednak polubiłam równie mocno, co samego Winnetou, a nawet mocniej. Pozostali bohaterowie też są warci wzmianki, jednak mi do gustu przypadła siostra Winnetou, na imieniu której można połamać sobie język. Mimo faktu, że jest kobietą robiła rzeczy, które stosowne byłyby tylko dla mężczyzn, a nikt jej nie potępiał. Indianie, chociaż podobno zacofani w kwestiach cywilizacji, okazali się rozumniejsi niż blade twarze. 

lutego 06, 2018

MAGIA UDERZA // ILONA ANDREWS 💥

MAGIA UDERZA // ILONA ANDREWS 💥

lutego 06, 2018

MAGIA UDERZA // ILONA ANDREWS 💥

Po lekturze dwóch pierwszych części serii o Kate Daniels byłam już pewna, że będę kontynuować tą przygodę. Po przeczytaniu pierwszego tomu nie byłam zbyt zachwycona, ani przywiązana do bohaterów, jednak Magia parzy podbiła moje serce i tak jak się spodziewałam styczeń został miesiącem Kate Daniels. Oprócz części drugiej przeczytałam również trzecią, czwartą oraz piątą i dwa dodatki. W lutym nie uda mi się zabrać za kontynuacje, gdyż mam za ambitne plany, jednak w marcu postaram się dowiedzieć się, co tam dalej dzieje się w Atlancie. Magia parzy jak na razie była najlepszym tomem, jednak Magia uderza prawie jej dorównuje.

Życie Kate w magicznej (czasami) Atlancie nigdy nie będzie spokojne. Kiedy jej przyjaciel z Gromady, Derek, zostaje śmiertelnie pobity musi podjąć ciężką decyzje. Wszystkie ślady prowadzą do nielegalnego turnieju, w którym walczą różne magiczne - i nie tylko - istoty. Kate musi uruchomić swoje kontakty, których wolałaby nie rusza, żeby móc zemścić się za napaść. Może się okazać, że na szali leży więcej, niż zemsta. Problemem też jest kategoryczny zakaz Władcy Bestii jeśli chodzi o uczestnictwo w turnieju... 

Altruizm jest mrzonką utkaną przez słabe umysły, chcące wykorzystać cudzą siłę i umiejętności. Niczym więcej.

Uwielbiam to, jaką bohaterką jest Kate. Można powiedzieć, że w książkach młodzieżowych pełno jest takich Kate, które potrafią każdemu skopać pupę, nie są zainteresowane miłością, a biegają za nimi niesamowicie silni, męscy i przystojni faceci. Mimo to nie przeszkadzało mi to, bo wciągnęłam się w jej losy niesamowicie. Widocznie mocno tęskniłam za czymś luźniejszym, bo śledziłam wszystko z zapartym tchem - nawet wątek miłosny! Oczywiście nie jest to najambitniejszy cykl na świecie i oczekując od niego nie wiadomo czego zwyczajnie się zawiedziecie. Nie można też jednak powiedzieć, że nic Was tutaj nie zaskoczy. Ilona Andrews zamieściła - a właściwie zamieścili - tutaj różne postaci, które zaczerpnięte są z różnych mitologii, o których zbyt często się nie czyta. To ogromny plus.

lutego 05, 2018

„Kim jestem w oczach innych ludzi?” // Loving Vincent 🖌

„Kim jestem w oczach innych ludzi?” // Loving Vincent 🖌

lutego 05, 2018

„Kim jestem w oczach innych ludzi?” // Loving Vincent 🖌

Nie jestem zbyt wielką fanką filmów. Zdecydowanie bardziej wolę seriale i bajki, także szerokim łukiem omijam wszystkie produkcje, które nimi nie są. Zdarza się jednak - rzadko, ale zdarza - że jakiś film mocno mnie zainteresuje swoją fabułą i postanawiam go pooglądać. Tak się właśnie rzecz miała z animacją Twój Vincent. Długo zbierałam się, by go pooglądać, chociaż równocześnie cały czas miałam ochotę. Musiałam wylądować w szpitalu, bez możliwości wyjścia na zewnątrz, by w końcu do filmu się zabrać, a i tak oglądałam go na trzy razy. Zdecydowanie nie nadaję się do bycia maniakiem filmowym. Dużo lepiej mi idzie czytanie książek.

Pożyj dłużej, a przekonasz się. że życie może zniszczyć nawet najsilniejszych.

Twój Vincent to produkcja wyjątkowa. Jest to film w całości namalowany przez około stu malarzy i stworzony animacją poklatkową. Właśnie to sprawiło, że ja - utajona fanka malarstwa i sztuki - postanowiłam w życie Vincenta van Gogha się zagłębić. Do tej pory skupiałam się jedynie na postaci mojego ulubionego malarza i artysty, Zdzisława Beksińskiego. Nie ma co ukrywać mojej miłości do niego. Wielokrotnie odwiedzałam jego wystawy, czytałam o nim książki. Teraz jednak do grona moich ulubieńców dołączyć van Gogh. Właśnie ze względu na to, że miałam możliwość poznać go lepiej dzięki tej produkcji. Pokazano go tutaj jako takiego człowieka, którego chciałoby się znać. Teraz mam zamiar zainteresować się nim mocniej i uzupełnić moją biblioteczkę o jego biografię.

lutego 01, 2018

OSTATNIE DNI NOWEGO PARYŻA // CHINA MIEVILLE 💫

OSTATNIE DNI NOWEGO PARYŻA // CHINA MIEVILLE 💫

lutego 01, 2018

OSTATNIE DNI NOWEGO PARYŻA // CHINA MIEVILLE 💫

na zdjęciu "Śmierć na kredyt"
Po raz kolejny moja intuicja mnie zawiodła. Uznałam, że Ostatnie dni Nowego Paryża to książka typowo fantastyczna, przeznaczona dla młodzieży. Miałam ochotę na coś w tym rodzaju, więc długo się nie zastanawiałam. Opisów nie czytam, gdyż zwykle wydawcy beztrosko zamieszczają w nich za dużo informacji. Pierwszym, co okazało się dla mnie bardzo dużym zaskoczeniem, była objętość. Ostatnie dni Nowego Paryża to książka naprawdę cienka. Co nie oznacza, że szybko się ją czyta. Tematyka jest na tyle ciężka, podobnie jak styl pisania, że przerwy w lekturze są konieczne.

Jest rok 1950. Thibaut samotnie wędruje ulicami Paryża, gdzie naziści walczą z członkami ruchu oporu, wszędzie widać  żywe manifestacje tekstów literackich i obrazów. Czasami przejdzie się gdzieś istota prosto z Piekła. Terenów miasta nie wolno nikomu opuścić, więc są uwięzieni z koszmarami ludzkiej psychiki. Po latach takiego życia mało co go już dziwi. Chciałby jednak uciec od tamtejszej codzienności i kiedy spotyka Sam - kobietę, która próbuje zrobić zdjęcia i uwiecznić obraz Nowego Paryża - czuje, że ma taką szansę. A wszystko to zaczęło się w 1941, gdy w mieście zjawia się Jack Parsons. 

LUTOWE ZAPOWIEDZI 🌻

LUTOWE ZAPOWIEDZI 🌻

lutego 01, 2018

LUTOWE ZAPOWIEDZI 🌻

Zwykle kolejne miesiące zaczynam z pozytywnym nastawieniem, pełna energii i chęci. Tym razem jednak jestem świadoma tego, że to będzie naprawdę ciężki czas. Ten, który nas czeka. Na luty miałam ambitne plany, które postaram się spełnić. Siedzę teraz w domu, oglądając mecz Juventusu, pisząc ten post na jutro i staram się ignorować ból, który jeszcze długo będzie nas dręczył. Najgorsza jest świadomość, że zrobiło się wszystko, co tylko się dało, a nie wyszło. Styczeń był dobrym miesiącem i czytelniczo, i życiowo. Skończyło się to jednak, książek przybywa, a ja nie mam ochoty czytać. Ten przydługi wstęp ma Was tylko uprzedzić, że może być mnie tutaj mniej. W lutym - ze względu na luty z westernem - miałam zamiar ograniczyć egzemplarze recenzenckie, a teraz zastanawiam się, czy zdecyduje się chociaż na jeden. W sumie i tak nie ma w czym wybierać...

WYDAWNICTWO MAG

Na pobojowisku po ostatniej wielkiej bitwie Wojny Secesyjnej rozczarowany życiem unionista-lekarz natrafia na obrabiającą trupy dziwną postać i jego życie zmienia się na zawsze…

W Strasburgu, parę lat przed Rewolucją Francuską, konserwator obrazów dostaje zlecenie namalowania cyklu portretów pięknej kobiety w różnych fazach jej życia, choć sama kobieta najwyraźniej się nie starzeje…

W Nowym Jorku z czasów prohibicji młoda marksistka pojawia się nagle wśród elit, w dodatku podszywając się pod osobę, która nigdy nie istniała…


Premiera: 16 lutego 2018
Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger